czwartek, 29 grudnia 2016

Hogwart vs. Merlin - rozdział I



Witam Was serdecznie, oto moje kolejne opowiadanie. Zaczęłam je pisać już we wakacje, ale nadal jest edytowane.

Życzę miłej lektury :)




Rozdział I 


            W gabinecie miała zacząć się istne wyciąganie informacji z dyrektora przez pewną uczennicę, która na swój wiek była dość wredna i nieustępliwa. Młoda dziewczyna o długich czarnych włosach uczęszczała do Polskiej Szkoły Magii im. Merlina. Emilia Emy Cavallone była dumną posiadaczką magii i korzystała z niej odpowiedzialnie. Polska szkoła nie tylko kształci czarodziejów i ich magię, ale także dąży do tego, by spełniali oni swoje marzenia. Ta szkoła jest o wiele lepsza pod wieloma względami od słynnego Hogwartu.
- Dlaczego nie mogę tego robić?! Wie pan, że to dla mnie ważne – powiedziała młoda dziewczyna, kiedy przekroczyła próg gabinetu dyrektora
- Nie możesz tego zrobić, bo już wysłałem zgłoszenie z twoją pracą od razu, jak się dowiedziałem o tym konkursie. Mimo że jesteś czarodziejem, to nie używasz mocy, kiedy chodzi o twój talent
- Zna mnie pan. Nie lubię oszukiwać. Ale nie rozumiem dlaczego tu jestem. Skoro pan już wysłał moje zgłoszenie to musi być coś jeszcze.
- Dokładnie. Dostałem dzisiaj list ze szkoły magii w Hogwarcie – zaczął dyrektor polskiej szkoły magii – organizują spotkanie integracyjne dla szkół z Europy, wybrałem pięciu uczniów, którzy pojadą tam razem ze mną. Jesteś to ty, Max, Ola, Zuza i Tom. Najlepsza piątka uczniów, macie się tam godnie zachowywać. I pokazać im jak jest u nas wyśmienicie
- Czyli nie możemy pić, palić i chochlik wie co jeszcze. A co z śpiewaniem i tańczeniem?
- No właśnie, musicie coś wymyślić co nas wyróżni i nas zapamiętają na długo. Zróbcie mały pokaz mocy, może taniec na wodzie lub występ muzyczny. – wymieniał dyrektor.
- Spokojna głowa, ja już się tym zajmę. – wyszła zostawiając dyrektora w jego gabinecie. – ale coś mi się zdaje, że pan nie powiedział wszystkiego. Nie będzie to tylko zwykłe spotkanie, mam rację? Czy to ma związek z starym piernikiem?
- Nie bezpośrednio. Ma w swoich szeregach pewną rodzinę, dokładnie chodzi o Malfoy’ów. Obiecałem Severusowi, że się nimi zajmę. Ale tu nie chodzi o zwykłe bezpieczeństwo, trzeba zlikwidować ich klątwę i namiar a potem gdzieś ukryć by żyli w spokoju.
- Coś wymyślę, ale to nie będzie łatwe. Tylko niech pan o tym nikomu nie mówi.Dowiedzą się w swoim czasie – dodała Emy, po czym wyszła z gabinetu dyrektora. Skierowała się do swojego gabinetu by przemyśleć całą tą sytuację. Tak, jej gabinetu, ponieważ Emy pełniła funkcję Prefekta Naczelnego. Miała ona złe przeczucia odnośnie tego wyjazdu, szczególnie że to w tamtej szkole najwięcej złego się działo. Oni byli na uboczu tej maskarady, dzięki nałożonym tarczą, są prawie nie do wykrycia. Dodatkowo mają oni swoich silnych sprzymierzeńców, którzy im pomagają.

           Od tamtej rozmowy minął tydzień, cała piątka zrobiła tylko jedną próbę dzień przed wyjazdem. Teraz czekali na odjazd pociągu z Londynu, który zawiezie ich prosto do Hogwartu. Dzielili przedział z domem węża. Siedział razem z nimi dyrektor, razem prowadzili ciekawe dyskusje, śmiali się. W międzyczasie zaglądali do nich różni nauczyciele i uczniowie.
- Emy, co tam skrobiesz? – Max zabrał jej szkicownik a jego mina mówiła sama za siebie – Masz talent, kobieto! Dlaczego go ukrywasz? Przewyższasz samego Picasso’a i Michała Anioła. 
- Przestań, bo się zarumienię..
- Serio?
- Nie – zaśmiała się i dalej mogła rysować, aż tu nagle przyleciała jakaś sowa i wylądowała na kolanach brunetki. Zabrała od zwierza kopertę, otworzyła i zaczęła czytać.

Ten papier jest zaczarowany. Nie musimy wysyłać co chwilę sowy, zamęczy się biedaczka. Skąd jesteś, bo na pewno nie z Hogwartu? takich piękności w tym nudnym zamku nie ma”

Emilia niechętnie odpowiedziała nieznajomemu na list.

„ Hmm czyli ta sowa może ze mną zostać? fajnie, zawsze chciałam taką mieć ;p ale wracając do sedna - czyżbym była obiektem westchnień cholernego i napalonego brzydala o trollowej cerze? ”

Po sekundzie otrzymała kolejną wiadomość.

„O trolowej cerze!? Poczułem się urażony. Taka ostrość ci nie pasuje, złotko. Jestem w tym samym przedziale co ty, więc masz zaciśnięty krąg adoratorów, bo tu nie ma takich ludzi. Zatrzymaj ten pergamin, może się jeszcze przyda jakbyś chciała się ze mną skontaktować” 

Nie odpisała już na to, nie chciała marnować czasu na jakiegoś idiotę. Skończyła rysować, po czym odezwał się do niej głośno Tom.
- Ziemia do Emy!? Głucha jesteś???
- Przecież słyszę, pacanie!? – wrzasnęła i spojrzała na niego swoimi czerwonymi tęczówkami – Co jest? Już jesteśmy na miejscu?
- Niestety nie. Zuza z Olą nam gdzieś zwiały, nie ma ich od dwóch godzin. Mamy iść ich szukać. – spakowała szkicownik do torby, tak samo zrobiła z pergaminem. Wstała i ruszyła przed siebie, a szatyn za nią. Przeszli się po wszystkich przedziałach, nigdzie ich nie było. Potem wracając podeszli do drugiej części ich przedziału. Mimo że mieli szukać dziewczyn, całkiem dobrze się bawili. Tom był niemożliwy, zawsze udawało mu się rozśmieszyć brunetkę. Przechodząc obok swojego miejsca zabrała kurtkę ze sobą i ją ubrała a rękawy podciągnęła do łokci.
             Otworzyli przedział, dumnie wkroczyli do środka i od razu wrzuciła im się znajoma czerwona czupryna siedziała przy stoliku i grała z jakimiś chłopakami w szachy, a druga jej kibicowała. Spokojnie do nich podeszli, a oczy gapiów się skupiły tylko na nich.
- No i znalazły się nasze zguby. – dodał Tom – mogliśmy od razu tu przyjść, a nie po całym pociągu latać
- Ale przynajmniej był ubaw – skomentowała Emilia
- Nasze aniołki stróże się pojawiły– odparła kruczowłosa
- Czy ja ci wyglądam na aniołka?! – zaśmiała się brunetka – Kto wygrywa? – zapytała, po czym usiadła obok Ognistej
- No z twoimi “tatuażami” nie dostałabyś się tam na staż. Zuzka wygrywa a kto inny!
- Szach i mat – powiedziała w końcu Zuza – Emy, co wy tu robicie?
- Wpadłaś w wir wygranej, chłopaki się zamartwiały więc musiałam przyjść Cię poszukać, bo oni nic sami nie umieją zrobić – poczuła na sobie czyjś wzrok. Nie odwracała się, bo po co. Lubiła jak ją faceci rozbierali wzrokiem, czuła wtedy satysfakcję. Niestety teraz przykuła uwagę jakieś perfidnie brzydkiej brunetki, która stanęła obok nich
- Skoro już skończyliście, możecie opuścić nasz przedział!? Nie tolerujemy towarzystwa ludzi gorszych od nas!!!
- Oho, odezwała się wielka paniusia. – wtrąciła się Ognista – chyba się w lustrze nie widziała
- Widziała, ale potłukło się od nadmiaru tej brzydoty i tony betony na jej pysku – cały przedział wypełni się głośnym śmiechem, a ofiara tych żartów zrobiła się cała czerwona. – chodźmy bo od tej gorączki wybuchającej z niej jeszcze będziemy ofiarami potopu. O patrzcie, już z niej cieknie gips
Opuścili ich by wrócić na swoje miejsca, w końcu jeszcze mieli 1,5 godziny drogi do celu. Emilia od niechcenia sięgnęła do torby po tajemniczy pergamin, o dziwo była na nim nowa wiadomość:

„Brawo, nikt jej jeszcze tak nie dopiekł. Jestem pod wrażeniem. Och chyba się zdradziłem, teraz wiesz, że jestem Ślizgonem.”

Odpisała jednym słowem „ dziękuję” a pozostałą drogę, zajęła się czytaniem książki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz